Jak tanio wyremontować pokój dla dziecka?
W kuchni jest pełno ostrych narzędzi, rozlanych płynów, wszech osadzającego się tłuszczu, w łazience króluje wilgoć, w salonie zaś wszystko zdarzyć się może: służy nam jako jadalnia, pracownia, a w sezonie karnawałowym nierzadko zamienia się w wystrzałowy dancefloor. Z tego chaosu potencjalnych uszkodzeń wyłania się jedno pomieszczenie, które odnawiać musimy zdecydowanie częściej niż inne: pokój dziecka. Jak to zrobić, by nie zbankrutować?
W zasadzie plany o kolejnym remoncie możemy snuć już w chwili, gdy wpuściliśmy kilkulatka do nowo wyremontowanego pokoju. Jak długo świeżo pomalowane ściany zachowają swoją świeżość? Kiedy biurko zacznie mienić się wszystkimi kolorami tęczy, tak jak wypełniana przy nim kolorowanka? To pytania czysto retoryczne. Rodzice wiedzą, co ich czeka. Dlatego też wydawanie fortuny na odnawianie dziecięcego pokoju nie ma większego sensu. Kreatywności dziecka nie warto stopować, nie warto też walczyć o bezwzględne zachowanie porządku.
Z pewnością pomoże nam racjonalne podejście do tematu urządzania dziecięcej sypialni. Niech zmienia się wraz z dorastaniem pociechy, rozwojem jego zainteresowań. Powinien być więc łatwo modyfikowalny. Do szybkiej odnowy - co rok czy dwa. Wykorzystajmy rozwiązania tymczasowe i praktyczne, tak by przeprowadzanie remontu wiązało się zaledwie z lekkim odświeżeniem. „Im więcej stałych rzeczy, mebli pozostawimy neutralnych, tym łatwiej i taniej przyjdą nam kolejne zmiany w pokojach dzieci, które siłą rzeczy będą się zmieniały z ich wiekiem” - podpowiada Dorota Lewandowska, projektantka wnętrz prowadząca bloga Baba Ma Dom.
„The Room” czy „Cztery Pokoje”?
Najwięcej pracy nastręczają ściany. Najczęściej kreatywne zapędy naszego dziecko znajdują ujście właśnie na ścianie. Pełno na niej malunków, naklejek, plakatów, wszelkiej maści odcisków rąk, rezultatów zabaw. Gdyby tylko istniało rozwiązanie pozwalające w magiczny sposób, jednym ruchem ręki wyczyścić stare malowidła, zrobić miejsce na nowe? Eureka, jest taki sposób! To gąbka. Pomalowanie jednej ze ścian lub jej fragmentu farbą kredową w wybranym kolorze to chyba najprostszy sposób na „odświeżenie” pokoju dziecięcego. Tworzymy swego rodzaju ścienną tablicę, znaną ze szkolnych lat, możemy na niej rysować bez przeszkód i szkód dla ścian. „Używamy do tego specjalnej farby tablicowej, często dodajemy też farbę magnetyczną, dzięki czemu ściana ma podwójne zastosowanie. Malujemy tylko część ściany do 130 cm wysokości, resztę obklejamy tapetą i wykańczamy listwą przypodłogową. Dzieci mają dzięki temu nie tylko miejsce do rysowania i zabawy, ale także piękną dekorację ściany”- podaje gotowe rozwiązanie Hanna Chylińska z pracowni Meblościanka Studio. Pomalowanie ściany taką farbą kredową zapewni nam spokój na lata. Przyda się nawet, kiedy dziecko podrośnie i rysowanie postaci z bajek zastąpi notatkami, buntowniczymi hasłami czy nazwami rockowych kapel.
Nalepisz i zniknie
Kolejna praktyczno-dekoracyjne rozwiązanie to naklejki ścienne. Występują w wielu formach i rozmiarach, mogą zająć pół ściany lub przybrać formę kompletnych wzorów złożonych z mniejszych nalepek. Postacie z bajek, rośliny i zwierzęta, wszystko, czym interesuje się nasze dziecko. Plusy? Raz, że to świetny sposób na udekorowanie pokoju. Do naklejania zaprośmy malucha, razem weselej. Dwa, dzięki temu ukryjemy zabrudzenia, jeśli niekoniecznie możemy pozwolić sobie na remont. Trzy, zmienimy je bez problemu, kiedy tylko znudzą się małemu domownikowi, a po kilku latach zdecyduje się zastąpić Kubusia Puchatka wizerunkiem Messiego. Naklejki możemy naklejać na siebie przez całe lata. A przynajmniej do czasu, kiedy nasza pociecha osiągnie pełnoletniość i wyprowadzi się z domu, dostarczając nam w końcu pretekst do przeprowadzenia remontu i zamieniania jego pokoju w siłownię…
Jak oszczędnie podejść do tematu?
Zwykle większość budżetu „zjada” wyposażenie. Jednak jeśli podejdziemy do tematu kreatywnie, nie będziemy musieli zmieniać mebli za każdym razem, gdzie dziecko nieco podrośnie. „Każdy wystrój pokoju dziecięcego można odrobiną farby, kolorowych dodatków, przemienić w nowe królestwo. Korzystajmy z tego, co mamy pod ręką - zanim kupimy coś nowego, spróbujmy odratować fotel czy komodę. Odmienione cieszy dużo bardziej niż nowe!” – radzi Dorota Lewandowska.
Co jest największą bolączką rodziców zagłębiających się w królestwo swoich pociech? Chaos, bałagan, przeładowanie. Innymi słowy: przechowywanie. Zabawki, książki, akcesoria sportowe, ubrania, przybory szkolne... Starych szkoda wyrzucić, nowych ciągle przybywa. By uniknąć inwestycji w ogromne szafy przesuwne i aby co rusz nie dokupywać kolejnych komód, zainwestujmy w otwarte półki i regały. Na wskroś otwarte, czyli zapewniające dzieciom łatwy dostęp z każdej strony. Cały system przechowywania można zorganizować w koszach i kartonowych pudełkach. Te ostatnie ozdobione wizerunkami postaci z ulubionych bajek stanowić będą istotny element dekoracyjny. Kiedy tylko się znudzą, popsują, rozerwą, za kilka złotych dokupimy nowe. To znacznie tańsze niż nowa komoda. Innym rozwiązaniem są drewniane skrzynki, które wystarczy pomalować.
Jeśli się postaramy, kartonowe pudełka staną się oszczędnym, praktycznym i przede wszystkim nietuzinkowym rozwiązaniem. Nie róbmy jednak wszystkiego sami, dajmy wykazać się maluchowi, wtedy od razu „oswoi” i zaakceptuje on zmieniającą się aranżację. „Zachęćmy dzieci do wspólnego przygotowywania swojej przestrzeni - schowki na klocki czy pluszaki z kartonów po butach, własnoręcznie ozdobione, będą cieszyły najbardziej” – podpowiada Dorota Lewandowska, prowadząca bloga Baba Ma Dom.
Wśród prostych recept na tanią odmianę pokoju dziecięcego znajdziemy z pewnością: pomaluj ściany na biało! To świetny pomysł. Biały wcale nie będzie nudny, jeśli połączymy go z odpowiednio skomponowanymi dodatkami: narzutą na łóżko, kolorowymi skrzynkami, lampkami. Pamiętajmy, że liczą się detale. Dzięki nim osiągniemy we wnętrzu pożądany styl: skandynawski, prowansalski, a’la statek pirata itd.