Dom żyje. Ten z marzeń na tablicy pinteresta jest jakimś martwym tworem naszej wyobraźni. Dopiero w tym prawdziwym okazuje się, kiedy naprawdę czujemy się dobrze, co nam się podoba. Ja byłam przekonana, że chcę ascetycznych wnętrz, raczej nowoczesnych. Bo takie mi się podobały. W internecie i u innych. A jednak okazało się, że mam duszę, która lubi się do wnętrza przytulić. Jeśli pochylacie się właśnie nad czarną dziurą finansową po budowie domu, do której kapią Wasze ociężałe łzy i nawet nie słychać, gdzie upadają, to spieszę Wam z pocieszeniem! Wasz dom na tym z pewnością nie ucierpi, prawdopodobnie zyska. Trochę pomieszkacie. Przekonacie się, że to, co podoba Wam się u innych, niekoniecznie jest dla Was (ja uwielbiam sterylne wnętrza, ale sama się w takim męczę), będziecie się pukać w głowę, że coś Wam się w ogóle podobało, zrozumiecie, ile rzeczy jest właściwie niepotrzebnych. U mnie w domu ciągle jeszcze mieszka echo, ale powoli miesza się z duszą. I jest coś jeszcze. Takie wyczekane rzeczy bardzo cieszą. Po prostu. Kiedy przychodzą łatwo, rzucamy je w kąt i przestajemy doceniać, trochę jak dzieci, kiedy dostana nową zabawkę.
- Lublin
- 31 zdjęć