Jak zrobić drabinę?
Wróciłam do inspiracji drabinowych jakie Wam pokazałam jakiś czas temu na blogu i zapragnęłam mieć drabinę również na tarasie.
Nowa tarasowa drabina w moim wyobrażeniu miała być taka:
biała - stwierdziłam, że dosyć już teaków, orzechów i innych odmian brązowych drzew ;-);
toporna - z wystającymi szczeblami poza obrys nóg;
z nogami pochylonymi do środka (kształt trapezu);
nie pochłaniająca mnie bez reszty na etapie tworzenia (jak najmniej szlifowania, malowania, skręcania).
Drewno w zaprzyjaźnionym tartaku zakupiłam (mają w takim stanie, który pozawalał na wygładzenie papierem ściernym jedynie miejsc cięcia). Drewnowkręty - już mam taki zapas, że chyba do każdego wymiaru kantówki znajdzie się odpowiedniej długości wkręt. Biel - pozostało mi sporo lakierobejcy z malowania domku ogrodowego dziewczyn. Odcień wychodzi rewelacyjny, widoczne są słoje drewna więc na pewno pozostanie ze mną na dłużej. To nie jest jej ostatni występ ;-) Żeby było szybciej (???) nawet nie używałam wyrzynarki do przecięcia kantówek tylko poleciałam piłą ręczną... biceps to ja mam! Trochę miarki było w tym projekcie, ale zależało mi, żeby końcowy efekt nie był aż taki jak z linii produkcyjnej.
Chciałam, aby drabina od strony frontowej pokazywała jedynie drewniane elementy, więc śruby wkręcałam od tyłu. Pech chciał, że pięknie docięte, dopasowane do wysokości drabiny i ułożone na czysto szczeble spasowałam na stronie frontowej. Po odwróceniu całości na sucho, aby przykręcić śruby już nie ułożyłoby się tak idealnie. Więc... każdy szczebel podkleiłam klejem do drewna punktowo. Stąd pieńki brzozy jako obciążniki na jednym ze zdjęć :-) Ułatwiło to obrót całości na "lewą" stronę i bezproblemowe przykręcenie wszystkich drewnowkrętów.
Kolejną pomocą okazało się malowanie wałkiem a nie pędzlem. Więcej powierzchni w krótszym czasie :-) Pędzlem jedynie w niektórych miejscach symbolicznie dodałam drugą warstwę aby uzyskać efekt pociągnięć. Żeby nie było zbyt gładko ;-). W tym dniu było taki upał i takie piękne słońce, że wszystko schło bardzo szybko i można było po kilkunastu minutach osadzić drabinę w docelowym miejscu. Zresztą ptaszki pięknie śpiewają i towarzyszą mi w przeróżnych praca ogrodowych więc było milej. Ale kota niestety wówczas trzeba trzymać w domu.
Drabina miała służyć jako podpora do lampek ogrodowych, do powieszenia sezonowych kwiatów oraz miała odrobinę zasłonić słup jakich mam dwa na tarasie. Ponieważ wiatrów sporo w naszej okolicy więc samo oparcie drabiny miałoby tragiczne skutki już w pierwszej minucie jej życia, wiec trzeba było ją przywiązać do słupa właśnie. Sprytnie sznurek i wiązanie ukryłam i nie dojrzycie na zdjęciach gdzie to się mieści :))) a konstrukcja jest stabilna. Miejsce oparcia drabiny o mur zabezpieczyłam kawałkami filcu.
Efekt jest dokładnie taki jaki sobie założyłam. W pierwszym dniu wieczorową porą lampki odpaliłam. Spokojnie bez dodatkowego oświetlenia można było posiedzieć i porozmawiać.
Więcej pomysłów znajdziecie na: Baba Ma Dom, a tutaj dużo innych ujęć mojego Babowego tarasu. Zapraszam!