116 metrów Joasi i Grzesia. "Często panuje tu lekki rozgardiasz"
Dom Asi i Grzegorza zdaje się żyć swoim życiem. – Często panuje tu lekki rozgardiasz, nie wszystko jest idealne, sterylne i dokończone, ale uważamy, że dom jest dla ludzi. I że od razu po przekroczeniu progu powinno się wiedzieć, kto w nim mieszka – mówi Joasia Pajko z Gdyni i zaprasza w swoje progi.
Własne "M"
Joanna i Grzegorz zdecydowali się na kupno własnego lokum po 13 latach życia w wynajmowanych mieszkaniach. – Może się to wydawać nieco dziwne, ale przez ten czas mieszkaliśmy w tak pięknych miejscach, że nie czuliśmy wielkiego parcia na posiadanie własnych metrów kwadratowych – wyjaśnia Joasia. Dwupoziomowe 116-metrowe mieszkanie w budynku w zabudowie szeregowej zbudował im znajomy deweloper. Lokalizacja: marzenie. – Do centrum miasta mamy 10 minut drogi, a z okien domu rozciąga się nam sielski widok na zieleń i stary kościółek – zachwyca się właścicielka.
Poziom 0
Na parterze mieszkania znajduje się wielka przestrzeń podzielona na strefy: kuchenną, jadalnianą i wypoczynkową, a dodatkowe pomieszczenie to sypialnia gospodarzy i łazienka. Na górze (dwa pokoje i łazienka) urzędują dzieciaki: 12-letni Antoś i 4-letnia Ola. Najstarszy syn Asi i Grzegorza, Damian, wyfrunął już z gniazda, ale jest częstym gościem u rodziców.
Piękne, bo stare
Asia twierdzi, że na życie zarabia jako księgowa, ale biorąc pod uwagę ilość jej hobby – naprawdę nie wiemy, kiedy znajduje na to czas. Bo szydełkuje (i to jak), wypala ceramikę i przerabia meble. Połączenie tych zainteresowań doskonale widać we wnętrzu ich domu: jest eklektycznie, domowo i prawdziwie – to chyba najlepsze słowo. W meble Joanna zaopatruje się głównie na OLX, najczęściej bez planu, gdzie konkretny mebel stanie. Te z drugiej ręki, przeważają w wyposażeniu mieszkania. – Nie lubię określenia „odnowa mebli”, bo ja ich właśnie nie odnawiam. Ma być widać, że meble są wiekowe. Ja im daję tylko nowy ciuszek, który podkreśla ich urodę. Cały urok w nich ten, że są stare i mają pewne braki – mówi Asia.
Życie ich pięcioosobowej rodziny koncentruje się wokół wielkiego dębowego stołu. A stół kupili na OLX, nawet z dostawą do domu. – To stół z historią, bo wiemy, że pewna generałowa sprzedała ten stół jakiemuś dziadkowi za worek ziemniaków – opowiada Joanna.
Wiszące nad stołem lampy to: żółta kupiona za bezcen w TK Maxxx, a druga to stara fabryczna lampa z przerobioną elektryką znaleziona na OLX.
Jako że pani domu nie cierpi wszelkiego rodzaju komplecików, krzesła też są z różnych bajek. Dwa żółte krzesła to IKEA, dwa białe należały jeszcze do dziadka Joanny, a niebieskie „patyczaki” Asia wyszperała po 50 zł w nieistniejącym już sklepie z używanymi meblami w Gdyni.
Kuchnia
Meble kuchenne to także IKEA, model sprzed lat, którego już nie znajdziecie w sklepach. Używany jest za to biały kredens-nadstawka oraz komoda, którą Joanna dostała w prezencie (i oczywiście przemalowała) i ustawiła pośrodku kuchni jako wyspę. Za wyspą ukryta jest zaś druga podręczna szafka z miejscem na najpotrzebniejsze rzeczy.
Z IKEA pochodzą także dwie kanapy w kąciku wypoczynkowym oraz regały na książki. Zielone krzesło i komplet stolików kawowych jest zdobyczny. Czerwona cegła to cięta licówka, która przyjechała do nich aż z Malborka. – Ale nie z tego zamku – zastrzega ze śmiechem Asia.
Sypialnia
W sypialni gospodarzy jest jasno i sielsko. Uwagę zwraca wielki biały zegar, słynny szwedzki Mora, którego odkupili od pewnego pana za… 150 zł. – Chyba nie był świadomy jego wartości, bo te autentyczne zegary Mora swoje kosztują. Niestety, nie działa. Mamy do niego wszystkie „wnętrzności” i musimy znaleźć jeszcze kogoś, kto będzie go umiał naprawić, bo wiemy, że zegar ma niesamowity dźwięk – mówi Joanna.
Zwraca tu uwagę także przepiękna komoda ze stojącym na niej aniołem wyrzeźbionym przez artystę z Krakowa. To jeszcze prezent ślubny dla Grzegorza i Asi od jej przyjaciółki. Stary kryształowy żyrandol pochodzi z OLX, drewniane łóżko to IKEA, podobnie jak biała toaletka, a ławeczkę przy łóżku gospodarze kupili w Jysku. Ściana za łóżkiem gospodarzy wyłożona jest tapetą z Fluggera.
Podłoga sypialni wyłożona jest szarymi panelami, a w pozostałej części domu króluje ciemnobrązowa deska trójwarstwowa.
Będzie ciężko, będzie warto
Co ciekawe, na tapetę również z Fluggera Asia i Grzegorz zdecydowali się w łazience. – W tym pomieszczeniu kafelki mamy tylko na podłodze. Połowę ścian wyłożyliśmy dobrze zaimpregnowaną boazerią, dzięki czemu nie chłonie wody, a na drugiej części położyliśmy tapetę w drobne kwiaty. To bardzo dobre rozwiązanie dla kogoś, kto tak jak ja nie lubi łazienek-sanitariatów. Bardziej jest tu klimat pokoju kąpielowego – zachwala Joasia. Meble do łazienki w całości kupili zaś w IKEA.
Ciemną farbą Fluggera potraktowali ściany w korytarzu i fragment przy schodach. Cała dekoracja korytarza to krzesło-patyczak, żyrandol z IKEA i niegdyś pozłacana rzeźbiona półeczka na klucze, którą Asia dostała w prezencie.
Miejsce dla najmłodszych
To, że pani domu jest wielka fanką mebli z duszą i historią widać także w pokojach dzieci. Łóżeczko Oli to „spadek” po Antku – wcześniej było piętrowe, gospodarze obcięli mu nóżki. Baldachim był kupiony do kołyski jeszcze jak Oleńka była mała. Jak podrosła, Asia zmieniła w nim tylko zasłonkę. Fotel to pamiątka po dziadku, biurko i niebieską szafę na zabawki Asia dostała od koleżanki (i przemalowała), a drewniana szafa to IKEA.
Ciekawie prezentuje się również łazienka dzieci. – To prosty zabieg. Kupiliśmy w Castoramie najtańsze kafle w różnych kolorach i taki fajny wyszedł efekt. Podwójny zlew znaleźliśmy zaś w IKEA. Uważam, że można sobie fajnie urządzić dom rzeczami z IKEA, ale ważne jest, by nie przesadzić i nie zrobić kopii katalogu wnętrzarskiego. Wnętrze ma oddawać nasz charakter – upiera się Joasia.
Dobrana para
Ze swoimi licznymi hobby świetnie się z Grzegorzem dobrała. Ona upiększa otoczenie własnoręcznie wykonanymi przedmiotami, on to informatyk – złota rączka, któremu niestraszna hydraulika, elektryka i wszelkie prace remontowe. W takim zgranym tandemie 3 lata temu zdecydowali się na kupno 27-metrowej kawalerki w Sopocie, którą przeznaczyli na wynajem krótkoterminowy. – Mieliśmy tylko 15 tysięcy złotych wkładu własnego i żadnej gwarancji, że dostaniemy kredyt. Cena mieszkania była jednak więcej niż okazyjna – 150 tysięcy złotych. Dzisiaj taka cena za kawalerkę w Sopocie to jak cud – mówi Asia. Mieszkanie, choć z dobrą energią po poprzedniej właścicielce, było kompletną ruiną. Asia i Grzegorz zatrudnili fachowców tylko do łazienki, całą resztę zrobili sami i tak im to wyszło:
Przed nimi kolejne wyzwanie: kupili niedawno drewniany domek i solidny kawał ziemi, godzinę drogi od ich domu. Spełniają tym samym swoje wielkie marzenie o miejscu do wypoczynku. – Ja wiem, że przed nami naprawdę moc pracy i trochę wyrzeczeń, ale będzie warto – przekonuje. My też nie mamy co do tego wątpliwości.
Julia i Malwina
Mieszkanicznik od podszewki - czyli my: duet Julia i Malwina. Obie kochamy ludzi, stąd pomysł, by wpraszać się im do domów i podglądać jak mieszkają. Dzięki Bogu bohaterowie naszych postów są bardzo gościnni i chętnie wpuszczają nas w swoje progi (i trochę w codzienne życie). Razem z nami goszczą naszych Czytelników. Na blogu prezentujemy wnętrza mieszkań i domów zwykłych ludzi - nie projektantów wnętrz czy architektów, tylko amatorów, często z nieprzeciętnym talentem do designu i zmysłem ekonomicznym. Jesteście ciekawi jak mieszkają Polacy? Zapraszamy do nas